Logos
Z nicości w światłość.
Witam. Niech to narzędzie będzie moim instrumentem w sporze pomiędzy solipsyzmem a pozytywnym nihilizmem.
Innymi słowy, chciałbym się wygadać, nawet jeśli będzie to Narcyzowe odbicie w sadzawce, do którego będę prawił te smutne kocopoły.
Pewnego dnia, jak to bywa w życiu zwykłego człowieka, zauważyłem że niektóre przedmioty wydają się nie do końca na miejscu. Taka oto lampa nie powinna mieć tak wielu kątów, bądź znajoma twarz nie powinna wywoływać tego nikłego uczucia z doliny osobliwości.
Wtedy to uświadomiłem sobie, iż przebywam w pętli. Z własnej, nieprzymuszonej woli. Cóż, może nie do końca tak nieprzymuszonej. Przewcież całe życie starałem się, żeby to, co mnie otacza, abym uwierzył, że to wszystko ma sens i istnieje naprawdę.
Ale zostawmy na razie moją skromną osobę. Chciałem porozmawiać z Tobą o dualiźmie.
Jedna z odwiecznych prawd we Wszechświecie (chociaż nie znoszę takich odniesień, małpy o nieco większej świadomości niż ich mniej fortunni kuzyni z innch gałęzi, ewolucyjnych czy takich zwykłych, nie są w stanie pojąć nawet skrawka konceptów takich jak kosmos). Być może najstarsza zasada, która to zaferowała wyroki na początku istnienia, kiedy to Materia zatryumfowała nad Antymaterią, o być może jeden zbłąkany atom, niczym brakujący punkt przewagi w decydującym meczu o wszystko w mało ambitnych filmach o drużynach koszykarskich z inner cities.
Dualizm ten rządzi nami od zawsze, w wierzeniach na temat Światła i Mroku, mocy Słońca i Księżyca, walce Boga z Szatanem i dyskusjach na temat wyższości Coca-Coli nad Pepsi. Gdyż prawdą jest, że lubimy być określeni. Po pewnej stronie barykady.
Albo, być może, jest to naturalny stan rzeczy. Być czarnym albo białym, dobrym lub złym. Cichym bądź głośnym.
Ja zawsze siedziałem okrakiem na palisadzie. Uznałem, że skoro podobno można wszystko, to chciałbym zjeść ciastko i mieć ciastko. Jestem analityczny i kreatywny, Do wszystkiego i do dupy, idealny Jack of all trades, master of none.
Dobranoc.